Ligota, 28.08.2016
Zacznę, jak większość, podziękowaniem za przyjęcie
i to dokładnie sierot, co by o mały włos (zdechłe i upo-
cone) spały w aucie – malutkiej Micra! :o
Poszliśmy krótko po przyjeździe spać i usnęliśmy
szybciutko, bo byliśmy zmęczeni drogą (spod Holandii,
a dokładnie z Gronau Westfalen), więc prawie nie widzie-
liśmy, gdzie wylądowaliśmy – (tylko fantastycznie
skrzypiały schody;) za to wyczuwało się ... przeszłość?
Z rana, przy wczesnym spacerze z pieskiem „TOBI” J
zrobiłam pierwsze „Och jak cudownie ....”, ale ponieważ
musiałam szybciutko wrócić, żeby Zbyś się nie denerwował he he,
dużo jeszcze nie widziałam. Potem już ze
Zbysiem i Tobim obeszliśmy Zamczysko (!) i okolice
i po prostu nie wiem co chwalić bardziej, czy
starą piękną (choć niestety zniszczoną) budowlę, czy
stary sad z jabłonkami i gruszami, których ludzie już
powoli nie pamiętają – a szkoda L
Do wspaniałego pobytu dochodzi jeszcze przepyszne
jedzonko pani Bożenki – mniamciu oryginalne rarytasy
i przesympatyczny pan Józef, który z początku
sprawia wrażenie surowego, ale jest świetnym kompanem do pogawędek J
No i jeszcze dzieci: Asia i Piotrek – dwie żywe iskierki,
mądre i wesołe, z którymi również można fajnie pogadać.
Uff ... ja poeta, ja łachmyta
Z pozdrowieniami i 100 procentowym powrotem
Ania Rosiek (...) i Zbyszek Adamski
+ Tobi, co się pogryzł z rozbrykaną Belą :o